Etiopia: skalne kościoły Tigraju | Relacja z wyprawy z Om Tramping 

13-11-2020

Skalne kościoły Tigraju (obecnie na liście UNESCO) słyną z fantazyjnego położenia w fantastycznych wysokogórskich ekspozycjach, często na wysokich półkach skalnych, przez co przywodzą na myśl klasztory buddyjskie w Tybecie. Aby się do nich dostać trzeba często się wspinać po stromych ścianach, wciągać po linach i przechodzić wąskimi, nierównymi ścieżkami nad przepaściami.

W styczniu 2020 r. nasza ekipa pod czujnym okiem Tomka Tułaka wyruszyła eksplorować afrykańskie bezdroża. Część trasy Tomek pokonał sam, część w towarzystwie. Cała wyprawa trwała 1,5 miesiąca. Jak zapamiętał skalne kościoły Tigraju? „Podczas mojego pobytu w rejonie Geralta odwiedziłem kilkanaście etiopskich kościołów. Największe wrażenie zrobiły na mnie Abuna Yemata Geh i Mariam Korkor”.

Abuna Yemata Geh w Etiopii - skalne koscioly - om tramping klub

 

Skalne sanktuaria Tigraju w Etiopii od niedawna uchylają rąbka tajemnic. Jeszcze 30 lat temu mało kto o ich wiedział, a dziś odkryto ich już około 120. Podróżnicy docierają do wielu z nich, choć droga wcale nie jest łatwa. Bywają momenty przyprawiające o zawrót głowy, więc nie będę ukrywał – to nie jest podróż dla każdego.

Te stare etiopskie chrześcijańskie klasztory słyną z fantazyjnego położenia, często na wysokich półkach skalnych, przez co przywodzą na myśl klasztory buddyjskie w Tybecie. Aby się do nich dostać, często trzeba się wspinać po stromych ścianach, wciągać po linach i przechodzić wąskimi, nierównymi ścieżkami nad przepaściami.

Wielowiekowa historia sanktuariów to tajemnica, której chociaż część chciałem odkryć podczas wyprawy do Etiopii.  Jedyne co pewne – pierwsze skalne kościoły Tigrayu powstały tuż po pojawieniu się chrześcijaństwa w Etiopii. Najstarsze zbudowano między IV a V wiekiem, choć „zbudowano” to nie do końca adekwatne słowo. Te chrześcijańskie abisyńskie kościoły najczęściej po prostu wydrążano w skałach, a ich ściany, niczym karty komiksu, przyozdobiono pięknymi malowidłami.

Treści fresków nawiązuje do scen biblijnych oraz wierzeń lokalnych powiązanych z kościołem etiopskim. Pojawia się na nich wielu miejscowych świętych, mnichów – ascetów, uwiecznione są historie nawiązujące do klasztoru i jego okolic. Przez setki lat wielu lokalnych artystów znajdowało upust dla swojego talentu tworząc unikatowe dzieła sztuki.


Większość tigrajskich kościołów to miejsca cały czas żywe, zamieszkałe przez wspólnoty mnichów. Podczas świąt etiopskich tłumnie są oblegane przez bardzo religijną miejscową ludność, lecz na co dzień pozostają ciche, a wręcz wydają się  zapomniane. Odprawiane są tutaj msze święte i różnego rodzaju ceremonie religijne, które często trwają całymi godzinami albo nawet dniami.

Mnisi cieszą się wielką czcią i szacunkiem. Opiekują się życiem religijnym, ale też – w razie potrzeby – udzielają się społecznie, niosąc pomoc potrzebującym.  Żyją skromnie, wedle surowych zasad zakonnych. Każdy, kto przechodzi obok mnicha zawsze go pozdrawia i jako wyraz szacunku całuje niesiony przez mnicha krzyż.

 

Droga do klasztoru Abuna Yemata nie była łatwa. Kilka momentów przyprawiło mnie o głębokie bicie serca, a wręcz zawroty głowy! Przed wspinaczką i wejściem na „ziemię świętą” zostawiłem na dole buty. Potem czekały mnie strome ściany, w których pielgrzymi odwiedzający to miejsce od tysięcy lat, wyżłobili małe otwory. Dalszą część drogi stanowiło wąskie przejście między stromymi ścianami na poziom klasztoru, a na koniec „fantazyjna” kilkumetrowa ścieżka prosto do drzwi.

 

Mnich – opiekun klasztoru widząc moje udręczone przez lęk wysokości oblicze uśmiechał się dobrotliwie i dodawał otuchy pełnym zrozumienia śmiechem. Dla niego to codzienność, ale dla mnie była to wycieczka o dużym ładunku emocji. Wewnątrz klasztoru czekała jednak nagroda w postaci wspaniałych fresków. Zanim ruszyłem w drogę powrotną wielokrotnie spoglądałem w przerażającą przepaść za drzwiami i uspokajałem oddech. No, ale w końcu trzeba było zejść ;-).

 

Pierwsze kilometry drogi do Mariah Korkor ciągną się przez spokojną wiejską okolicę. Jednak później czeka stromy i wąski korytarz skalny, wiodący 100 metrów pod górę. Następnie zaczynają się skalne półki i ściany, z których roztaczają się piękne widoki na okolicę.

W ogóle cały rejon Geralta w Tigraju słynie z pięknych formacji skalnych. To zresztą też powód, dla którego warto przyjechać do Etiopii. W końcu dociera się do klasztorów skalnych, znajdujących się na olbrzymiej skalnej skale, wznoszącej się kilkaset metrów nad okolicą. Obok dużego klasztoru Mariah Korkor, po drugiej stronie skalnej półki znajduje się mały klasztor i kaplica Debre Daniel. Do wykutego w skale wnętrza prowadzi małe przejście przez które trzeba wejść na kolanach.

Do znacznie mniej turystycznego klasztoru Debre Tsion wiedzie kolejne, kilkusetmetrowe podejście. Tym razem do pokonania nie ma stromych ścian.  Jedyne co przeszkadza to upał.

Po 45 minutach wędrówka się kończy. Pomimo wysokiego położenia (około 2500 m n.p.m.) w dzień potrafi być tutaj upalnie. Na górze, prócz pięknych widoków i wielkiego klasztoru, czeka niespodzianka – ceremonia chrztu. Stojąc w skalnym pomieszczeniu pośród inkantujących i modlących się mnichów naprawdę można przenieść się w czasie.

Czytasz naszego newslettera? Jeśli nie, warto nadrobić zaległość, bo tylko dla Klubowiczów spotkania podróżnicze z nami online + nagrania oraz solidne info: co, gdzie, kiedy :) 

Podróżuj z nami - Om Tramping Klub