Relacja z Patagonii i Ziemi Ognistej – 8500 km w 26 dni
Podróżniku, gotów do drogi? No to ruszamy! W lutym 2020 grupa Om Tramping poleciała do Patagonii i Ziemi Ognistej. W 26 dni pokonali 8500 kilometrów. Na trasie rozegrali turniej ping-ponga, zdobyli nieznany nikomu szczyt i mierzyli się z potężnymi wichrami. Z wyprawy powstał film naszego Uczestnika i poniższa relacja, podesłana przez naszą świetną pilotkę Dominikę Serzysko.
Czekamy z niecierpliwością, aż samolot wyląduje i rozpocznie się nasza wyprawa. Nasze cele to Argentyna i Chile, bo na terenie obu krajów rozciąga się patagońska kraina, choć nie zwiedzimy też Santiago oraz Buenos Aires – tymi słowy Dominika rozpoczyna swoją relację z Patagonii i Ziemi Ognistej.
Uwaga! Artykuł w ramach Om Tramping Klub dla Ciebie, cykl podróżniczy: co kraj, to obyczaj
Piękna, dzika, rozległa Patagonia leży w Ameryce Południowej w Argentynie i Chile. Przysłowiowy „koniec świata” jako pierwszy opłynął Ferdynand Magellan. Później przybył Karol Darwin, by obserwować prymitywnych Paragonów oraz zbierać skamienieliny potrzebne w badaniach nad teorią ewolucji, a jeszcze później ukrywali się tu słynny Butch Cassidy i Sundance Kid. Obejrzyj film z tej wyprawy >>>
Najlepszą porą do odwiedzin Patagonii jest okres od listopada do marca. Przybywający tu wspinacze zdobywają może nie najwyższe, ale na pewno jedne z najtrudniejszych techniczne gór świata. Nas przywiodła ciekawość świata i jego skarbów. Dobrze przygotowani i otwarci na przygodę ruszyliśmy w teren, aby przez 26 dni pokonać 8500 kilometrów.
Nasza wyprawa zaczyna się konkretnie! Wspinamy się na aktywny chilijski Wulkan Villrica (2847 m n.p.m.), a z wierzchołka zjeżdżamy na „jabłuszkach”. Z Chile trasa prowadzi nas przez graniczący z Argentyną Park Narodowy Nahuel Huapi do Bariloche. Bariloche to piękne miasteczko w klimacie latynoskiego Zakopanego ze szwajcarską architekturą, niemieckimi osadnikami i włoską recepturą czekolady. Pierwsze steki, wino i słynna czekolada dodają nam energii na eksplorację okolicy.
Nasz lokalny przewodnik, Juan, barwnie i szczegółowo przybliża historię, geologię, lokalne zwyczaje i legendy, co głosem Krystyny Czubówny tłumaczy pilotka Dominika ;-). Obserwujemy też czarny zanikający lodowiec, wodospady, jeziora, rzeki i wyspę miłości. Wszystko to robi a serio piorunujące wrażenie – aż do końca wyjazdu wątek pojezierza Bariloche będzie wracać w naszych w rozmowach.
Kolejnym etap naszej wyprawy do Patagonii pokonujemy nocnym autobusem, by bladym świtem obudzić się w nad oceanicznym Puerto Mandryn. Zmiana transportu i już mkniemy do małego, urokliwego Puerto Piramides. Miejsce to w okresie jesiennym słynie z obserwacji migrujących wielorybów. Natomiast cały rok można z dość bliska przyjrzeć się lwom morskim, słoniom morskim, pingwinom, a nawet spotkać pancernika.
Amerykę Południową traktuję jak drugi dom. Dom trochę nieoczywisty, bo jakby w odległej galaktyce, gdzie są nie tylko inne krajobrazy i kultura, ale również czas. Inaczej płynie i inaczej się go tu pojmuje. Najlepiej widać to podróżując przez Chile lub argentyńskie równiny lokalnym transportem. Mimo najszczerszych chęci rzadko kiedy startuje się i dojeżdża na wyznaczoną porę. Nasz autobus spóźnił się 4 godziny w związku z kontrolą policji na wcześniejszym odcinku.
Siłą rzeczy spóźniamy się na kolejny przesiadkowy, ale szybko udaje się wynająć extra taksówkę do samego El Calafate. Po takich przygodach każdy marzy już tylko o lokalnym piwie Patagonia z jagodą Calafate i gigantycznej milanezie :) Trzeba się też wyspać, bo wcześnie rano wyruszamy na spotkanie czoło w ‘czoło’ z niesamowitym, błękitnym, wysokim na 80 metrów lodowcem Perito Moreno.
Niecierpliwie wyczekujemy kolejnego dnia. Plan na dziś to laguna De los Tres pod masywem Fitz Roy (3375 m n.p.m). Mimo wiatru o sile 6-7 stopni w skali Beauforta, wspinamy się do samej laguny, a nawet jeszcze dalej – za nią, żeby zobaczyć dolną Laguna Sucia. Dumny, lecz nieśmiały szczyt Fitz Roy rzadko wynurza się z pomiędzy chmur, ale dla nas zrobił wyjątek i już w drodze powrotnej było nam dane zobaczyć jego strzelistą, gładką, masywną postać.
Wracamy do Chile. Na najbliższe trzy dni naszym domem staje się spokojne miasteczko Puerto Natales, zamieszkiwane przez około 20 tysięcy osób. Pamiętasz „Przystanek Alaska”? Puerto Natales posiada ten sam urok mieściny na końcu świata, gdzie wszyscy się znają, czas umila lokalne radio, a stałym elementem pejzażu są kolorowe domki z blachy i drzewa rosnące zgodnie z kierunkiem nieustannie wiejącego wiatru.
Kolejne dwa dni spędzamy w jednym z cudów świata – w Parku Narodowy Torres del Paine, gdzie są niesamowite polodowcowe doliny, jeziora oraz słynne szczyty wież Torres oraz Cuernos. No i wieje bardzo, bardzo silny wiatr :). Na koniec naszego pobytu w Chile zdobywamy jeszcze cudowną lagunę Torres del Paine, a potem odwiedzamy zespół jaskiń w rezerwacie Jaskinia Milodona.
Wracamy do Argentyny. Promem autobusowym przecinamy Cieśninę Magellana, wkraczając na smagane wiatrem pustkowia Ziemi Ognistej (73,7 tysiąca km²). Pewnie wiesz, Podróżniku, że najdalej wysuniętą skałą w tym rejonie jest słynny przylądek Horn. Sama zaś nazwa legendarnej ziemi, jak powiadają, wywodzi się od niezliczonych ognisk indiańskich, które miał zobaczyć Magellan po dopłynięciu do archipelagu w 1520 roku.
W naszym drewnianym domu w Ushuai (miasteczko w południowej części Ziemi Ognistej, o którym mówi się „prawdziwy koniec świata”) odkrywamy… stół do ping-ponga i podczas turnieju ‘grupowego’ wychodzi na jaw, że podróżuje z nami mistrz tego sportu! :)
Kolejnego dnia spacerując nabrzeżem zatoki Laptaya zdobywamy nieznany szczyt, który otrzymuje od nas imię Marina Hanke. Czujemy się jak prawdziwi odkrywcy, ale zbyt szanujemy naturę, by zostawiać po sobie jakikolwiek ślad. Przybyliśmy tu jako goście – obserwatorzy i odchodzimy zostawiając ten piękny świat takim, jakim go zastaliśmy.
Nad samą zatoką zażywamy jeszcze mrożenia stóp w krystalicznie czystych wodach oraz analizujemy dietę Yamansa. Autochtoni wymordowani przez przybywających tu hodowców owiec spędzali całe życie w kajakach, zamieszkując zatoki kanału Beagel. Żyjemy już w innych czasach, możemy kształtować historię, możemy podróżować, zdobywać i czuć się jak odkrywcy. W sercach. I dla siebie. W poszanowaniu praw natury i kultury.
A teraz przed nami jeszcze dwa dni w stolicy Argentyny. Co zobaczyć w Buenos Aires? Na zwiedzanie Buenos Aires należy przeznaczyć… jak najwięcej czasu :) Prócz zabytków, bardzo ważne jest, aby „złapać” klimat argentyńskiej metropolii. Zatańczyć tango na ulicy, napić się wina, podjąć kulinarnych wyzwań. Cała nasza wyprawa trwała 26 dni, podczas których przemierzyliśmy 8500 kilometrów. Każdy z nich, pod względem doświadczeń na wagę złota.
Podróżniku, zainspirowała Cię ta relacja z Patagonii? W lutym 2012 lecimy tam ponownie – zapraszamy Cię – dołącz do nas. Szczegółowy plan wyprawy czytaj tu>>>
Jesteś na naszym newsletterze? Jeśli nie, warto nadrobić tę zaległość. Wysyłam info z pierwszej ręki, programy, których nie ma na stronie, zapraszamy na ciekawe spotkania. Napisz do nas: info@omtramping.pl